Społeczności szkolne 

 
    Przerwa jest wybawieniem dla zmęczonej wzorami i naukowymi regułkami młodzieży, która tylko w nagłym dzwonku widzi ratunek przed dłużącymi się minutami nudnej lekcji. Często zdarza się, że staje się dla nas ucieczką przed kolejną jedynką, kiedy stoimy przy tablicy i rozwiązujemy dwumetrowe równanie. Jest też jednak, o dziwo, powodem naszego przerażenia i często przedstawia nam negatywne aspekty szkolnego życia. Nie chodzi tutaj o typowe problemy każdego szkolnego psychologa pt. „agresja” czy „przemoc”, a o coś o wiele bardziej skomplikowanego, co często przez psychologów i nauczycieli jest niezauważane.

Dzwonek. Zgraja dzieciaków wyskakuje jak oparzona z klas i biegnie pod kolejną salę, pod którą sterczy tak długo, dopóki będący w niej nauczyciel nie pozwoli im w końcu zostawić w środku plecaków. Potem wszyscy się rozchodzą. Jedni w stronę sklepiku, drudzy do łazienek, a trzeci do kolegów z innych klas. Już po samym tym gdzie i z kim ktoś spędza się przerwę można przyporządkować go do jednej z szkolnych „społeczności”.

Zacznijmy od tej najprostszej, najbardziej znanej i najbardziej stereotypowej grupy – kujonów. Osoby z najwyższą średnią w klasie, z najlepszymi wynikami z testów, zwykle angażujące się w życie szkoły i biorące udziały w licznych konkursach. Nie koniecznie muszą spędzać całe przerwy nad książką, a i to wcale nie charakteryzuje prawdziwego kujona. Wbrew stereotypom nie są pomiatane, a wręcz szanowane. Respekt w rówieśnikach budzi fakt, że owy kujon jest jedynym ratunkiem przed kolejną jedynką za zadanie domowe. Nie daj boże, obraziłby się i połowa klasy miałaby nie lada dylemat! Kujony zawsze w otoczeniu szkolnym poukładane i wzorowe, pozwalają sobie na szaleństwo jedynie po szkole. Mają przyjaciół po za szkołą i często zdarza się, że oni znają ich z zupełnie innej strony niż Ci, którzy widują ich na co dzień w szkole.

Na przerwie, a właściwie zaraz po dzwonku można łatwo zauważyć specyficzną grupę „kopciuszków”, która pcha się do drzwi głównych szkoły jak szalona. Można pomyśleć „hm, chyba tak strasznie śpieszy im się do domu”, ale to nie myśl o komputerze powoduje w nich taki pośpiech. Mało tego „kopciuszki” nie specjalnie ukrywają swój sposób bycia i przynależność do tej grupy przez czasem wręcz zbyt bezpośrednie zachowanie, a często przez rzecz banalną jaką jest ich wygląd. Z pewnością wśród „kopciuszków” są osoby bardzo wartościowe, pełne zdolności i nieprzeciętnego talentu. Szkoda tylko, że większość z nich z tego nie korzysta...

Grupy szkolne nie są jednak, aż tak strasznie skontrastowane. Są też tacy, którzy zaliczają się do pośredniej grupy. Osiągają średnie wyniki w nauce, mają dobre zachowanie – ogólnie nie wyróżniają się niczym szczególnym. Na przerwach zwykle bywają wśród swoich znajomych i dopasowują się do woli „wyższych” w klasie. Nigdy o nich nie słychać, są jakby tłem dla tych „orłów” i „buntowników”. O tym czy ktoś ich lubi czy nie, nie można zdecydować tylko po rzuceniu im spojrzenia. Przekonujemy się o tym z czasem, kiedy kolejny raz z rzędu postanawiają nam w czymś pomóc.

Chłopcy, a właściwie dzieciaki, które na przerwie biegają, skaczą, biją się i gadają o totalnie z punktu widzenia kobiety bezsensownych rzeczach. Tworzą własny „zaklęty krąg”, w którym - począwszy od głupich min zakończywszy na pokazach siły – zapewniają sobie rozrywkę. Po za tym, że czasem mogą zajść jakimś wygłupem całej klasie za skórę, nikt nie ma powodów, żeby ich nie lubić. Wszakże jak tu nie kochać dzieci?

Są też nasi specjalni, na których często z grymasem na twarzy patrzy cała pozostała szkolna społeczność. Markowe ciuchy, niestosowny do szkoły makijaż i dziwny stosunek do całej reszty. Elitarni chciałoby się powiedzieć. Nasz polski odpowiednik amerykańskich cheerleaderek. Czy mamy im czego zazdrościć? Oczywiście. Liczne imprezy, znajomości, wspólne wyjazdy, tysiące przyjaciół, świetne ubrania... Ale co z tego, kiedy prędzej czy później gwiazdki się wypalą, a po ich gimnazjum zostanie tylko świadectwo, które nie będzie przepustką do wymarzonego College’u.

Szkoła to coś więcej niż budynek, uczniowie i nauczyciele. To tutaj kształtuje się nasz charakter i to tutaj dowiadujemy się najważniejszych rzeczy dotyczących otaczającego nas świata. Już tutaj społeczeństwo dzieli się na tych lepszych i gorszych. Pomimo tego, że widzimy kto do jakiej zbiorowości należy już na pierwszy rzut oka, nie wolno nam zapominać o tym, że to nie pierwsze wrażenie jest najważniejsze. Zawsze trzeba pamiętać o tym, że żeby ocenić człowieka trzeba go dobrze poznać, że nie wolno opierać swojej oceny na bezpodstawnych przypuszczeniach. Bo każdy człowiek jest na swój własny sposób wartościowy.

                                         Karolina Waldman, IIIa gimnazjum